31/8/2020
Zofia Rydet: Zapis socjologiczny 1978–1990
Album „Zofia Rydet. Zapis socjologiczny 1978–1990“ zawiera zdjęcia pochodzące z najważniejszego w dorobku artystki cyklu fotograficznego. Składa się on na portrety mieszkańców wsi i miast we wnętrzach ich domów oraz mieszkań. Wyboru fotografii do albumu dokonał Wojciech Nowicki. Jest on także autorem tekstów znajdujących się w książce. Album został wydany przez Muzeum w Gliwicach w 2017 roku.
Na kartach książki możemy zapoznać się z historią „Zapisu socjologicznego“ oraz wybranymi fotografiami z tego monumentalnego cyklu. Widzimy na nich ludzi zamieszkujących głównie małe miejscowości, prawdopodobnie zajmujących się uprawą roli lub innymi nisko dochodowymi zajęciami. Zofia Rydet fotografowała ich w przestrzeniach prywatnych, w otoczeniu przedmiotów codziennego użytku. Pragnęła w ten sposób pokazać Polskę taką jaka była w trakcie pracy nad cyklem, a więc w latach 1978–1990. Aby to zrobić odwiedzała wsie, miasta i miasteczka w różnych częściach kraju, pukając od drzwi do drzwi. Zależało jej na tym, aby sfotografować ludzi w strojach, które akurat mieli na sobie, czasem w przerwie od wykonywanych czynności. Zwykle prosiła pojedyncze osoby lub pary o zajęcie miejsca pośrodku izby czy pokoju, ułożenie rąk na kolanach i wpatrywanie się w obiektyw aparatu. Pozy przyjęte przez modeli w większości sprawiają wrażenie posągowych – osoby portretowane, jak i fotografka zdawali sobie sprawę z podniosłości chwili.
Rydet przywiązywała ogromną wagę do wnętrz mieszkalnych i jego wyposażenia. Używała szerokokątnego obiektywu, który pozwalał na zarejestrowanie przestrzeni otaczającej ich właścicieli wraz z całym inwentarzem przedmiotów. Na zdjęciach są one dopełnieniem ludzkich twarzy, przedłużeniem portretu – mówią nam wiele na temat tego kim są bohaterowie zdjęć. Rydet interesowały miejsca naznaczone ludzką obecnością. Przestrzenie z charakterem, oddające osobowość mieszkańców. Dostrzegała w nich piękno. Dlatego właśnie najczęściej fotografowała wiejskie chaty pełne rozmaitości, często wypełnione przedmiotami wykonanymi ręcznie lub takimi, którym dano drugie życie. Drgające od ilości kształtów, wzorów i faktur. Fotografka rzadko zaglądała do bloków, bo nowoczesność wydawała jej się mało interesująca. W miastach chętnie fotografowała artystów, których mieszkania były urządzone nieco bardziej oryginalnie niż te przeciętne, wyposażone w standardowe meble i sprzęty. Wydawać się może, że poszukiwała osobliwości. Tego co nietypowe, a jednak powtarzalne. W projekcie zadziwia nas różnorodność miejsc, które odwiedzała.
„Zapis socjologiczny“ oprócz ogromnej wartości dokumentalnej posiada wiele walorów artystycznych. Zofia Rydet podczas pracy nad cyklem wypracowała swój charakterystyczny styl. Dzięki użyciu lampy wydobyła ostrym światłem bohaterów i ich otoczenie z mroku pomieszczenia. Wnętrza nie były oświetlone równo, więc kadrowała ujęcia, odcinając niedoświetlone boki. Dzięki odpowiedniemu oświetlaniu pomieszczeń fotografka uzyskiwała dość dramatyczny efekt. Dodatkowo był on jeszcze podkreślany przez kontrastowy sposób wywoływania odbitek. Rydet fotografowała przede wszystkim w technice czarno-białej, która pozwala widzowi skupić się na tym co najważniejsze na zdjęciach i nie rozprasza dodatkowo uwagi. Wojciech Nowicki pisze o tym, że podczas wykonywania i wywoływania fotografii popełniała wiele technicznych błędów. Wydaje się, że robiła je z premedytacją. To właśnie one składają się na niezwykłą estetykę projektu.
Wiele można byłoby jeszcze napisać na temat wyjątkowości „Zapisu socjologicznego“. Zofia Rydet rozpoczęła go mając 67 lat i pracowała nad nim przez dwadzieścia dwa lata, dopóki starczyło jej sił i zdrowia. Na cykl składa się około 20 tysięcy zdjęć. To ogromne, monumentalne dzieło, którego skalę można porównać do niewielu fotograficznych projektów. Oglądając album przychodzą na myśl zdjęcia Augusta Sandera czy fotografów z Farm Security Administration. Nowicki szuka wspólnych mianowników również między twórczością Rydet, a dorobkiem Jana Bułhaka, Karla Blossfeldta i Lewisa Hinesa. Zastanawia się też, na ile fotografka była konsekwentna podczas pracy nad cyklem. W ramach „Zapisu“ występowało wiele pobocznych nurtów, o których warto powiedzieć. Oprócz najbardziej charakterystycznych dla projektu zdjęć w albumie widzimy również sfotografowane z zewnątrz budynki – chałupy, familoki, ale także bloki z wielkiej płyty. Są tu także portrety gospodyń stojących przed drzwiami ich domostw, a także migawki w reporterskim stylu. Wygląda to tak, jakby Rydet miała jeszcze wiele pomysłów na to, jak cykl mógłby dalej się rozwijać.
Na koniec muszę poświęcić kilka słów samej książce i jej oprawie graficznej. Album zawiera niemal 200 zdjęć. Fotografie są umieszczone w książce w sposób charakterystyczny dla wydawnictw zawierających klasyczne fotografie – nie ma tu miejsca na eksperymenty. Zdjęcia oblane bielą kartki, są zestawione ze sobą dwójkami lub pokazane pojedynczo na rozkładówce. Kilka razy pojawia się zestaw czterech portretów wykonanych w pionie. Pod każdą fotografią widnieje krótki opis. Zwykle jest to informacja o roku, z którego pochodzi zdjęcie, a także nazwa regionu i miejscowości, w której zostało wykonane. Dzięki porządkowi i konsekwencji z jaką ułożone są obrazy, autorom udało się dodatkowo podkreślić powtarzalność i surowość „Zapisu socjologicznego“. Album rozpoczyna esej poświęcony Rydet, a kończy kalendarium zawierające najważniejsze wydarzenia z jej życia. Wszystkie teksty zostały opatrzone zdjęciami przedstawiającymi fotografkę, między innymi podczas pracy. Album został przepięknie wydany. Jest oprawiony w czarne płótno. Jedynym kolorem, który pojawia się w książce jest kobaltowy błękit.
Zofii Rydet w „Zapisie socjologicznym“ udało się pochwycić rzeczywistość, której już nie ma. Być może jej potrzeba fotografowania wynikała z tego, że sama doświadczyła sytuacji, w której w wyniku wojny i zmiany granic świat, w którym dorastała przestał istnieć. Zdawała sobie sprawę z tego, że to co nas otacza, po prostu kiedyś znika. Dzięki swojej pasji i uporowi fotografka ocaliła od zapomnienia część kultury, skrawek ludzkiego życia. Jej zdjęcia przywołują znane mi z dzieciństwa obrazy wsi, która nigdy już nie będzie taka sama jak kiedyś. Dlatego cieszę się, że fragment jej twórczości doczekał się tak pięknego wydania.
Natalia Sienkiewicz